Aktualności

Przegląd literacki: październik 2021

06.10.2021

Literacko w październiku dzieje się niemal wszystko. Takie można przynajmniej odnieść wrażenie, gdy zajrzy się do kalendarza. W tym miesiącu dowiadujemy się kto otrzymał literackiego Nobla (7.10), a na naszym rodzimym poletku chociażby Nagrodę Literacką Nike (3.10) czy Literacką Nagrodę Europy Środkowej Angelus (16.10). Jest to też miesiąc festiwali dedykowanych książkom, w Krakowie odbywa się Conrad Festiwal, we Wrocławiu Bruno Schulz. Festiwal. Oczywiście to nie koniec, w październiku, po wakacyjnym okresie ogórkowym, wydawcy zasypują nas nowościami, które swoją liczbą potrafią przytłoczyć nawet najtwardszych czytelników. Ale w 2021 październik ma jeszcze jeden ważny literacko moment – setną rocznicę urodzin Poety.

Tadeusz Różewicz, bo o nim rzecz jasna mowa, przez całe swoje długie i owocne literacko życie doczekał się dorobku, który po raz pierwszy od jego śmierci w 2014 roku próbujemy całościowo objąć, może nawet uporządkować. Jest to zadanie trudne, tytaniczne wręcz. Ale setna rocznica urodzin Różewicza zdaje się być do tego właściwą okazją. We Wrocławiu Mieście Literatury UNESCO, które od 1968 stało się domem autora „Kartoteki”, te starania się podejmowane z wyjątkową starannością, a w tym miesiącu wchodzą w decydujący etap. Nie ma tu miejsca, by wymienić wszystkie instytucje i działania prowadzone na tym polu, warto jednak udać się TUTAJ, by poznać, jak zapamiętano Różewicza poetę, dramaturga, prozaika, ale też Różewicza-człowieka, dziadka, sąsiada. Na polu literackim warto wspomnieć wrocławskie Wydawnictwo Warstwy, gdzie w październiku i kolejnych miesiącach ukażą się trzy różewiczowskie książki. Pierwsza z nich – album prezentujący unikalne fotografie autorstwa Adama Hawałeja, który towarzyszył próbom zespołu teatralnego przygotowującego się do premiery „Kartoteki rozrzuconej” w Teatrze Polskim we Wrocławiu – jest już dostępna w sprzedaży (o TUTAJ).  

Wspomnieliśmy na wstępie Angelusa, ale od roku 2020 wypada chyba pisać o tym wyróżnieniu w towarzystwie Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. Po raz drugi bowiem obie nagrody będą wręczane w trakcie wspólnej gali. Co o nich można powiedzieć?  W 2021 Literacka Nagroda Europy Środkowej Angelus zostanie wręczona już po raz szesnasty. We wrześniowym numerze „Pisma. Magazynu opinii” Maciej Robert pisał, że Angelus „próbuje docenić literaturę gorszej części kontynentu, tradycyjnie marginalizowaną”. I rzeczywiście, wyłączając Rosję i kraje języka niemieckiego (Austrię oraz Niemcy), wyróżnienie to przypada w udziale książkom prozatorskim opublikowanym w Polsce w roku poprzednim, które oryginalnie ukazały się w takich krajach jak: Albania, Białoruś, Bośnia i Hercegowina, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Macedonia, Mołdawia, Rumunia, Serbia, Słowacja, Słowenia, Ukraina i Węgry, a także dziełom pisarek i pisarzy tworzących nad Wisłą. Żaden z tych krajów czy raczej języków, nie stanowi siły wiodącej w światowej literaturze. Nie oznacza to jednak, że omawiane podczas angelusowych posiedzeń jury tytuły nie dotykają spraw istotnych, wręcz przeciwnie. Angelus przypomina też o środkowoeuropejskich traumach, które dawno już zeszły z wokandy spraw omawianych na Zachodzie, tymczasem w krajach których dotknęły wciąż rezonują. Wśród nagradzanych książek znajdziemy te przepracowujące traumę II wojny światowej, w końcu to w tym regionie Europy miały miejsce najkrwawsze wydarzenia tamtych lat, komunistycznych dyktatur czy wojny na Bałkanach z lat 90. ubiegłego stulecia (tu wskazać trzeba laureata z roku ubiegłego Gorana Vojnovicia i jego „Moją Jugosławię”). Międzynarodowy charakter nagrody sprawia, że Angelus przez ponad piętnaście lat istnienia stał się nagrodą bardzo istotną w Europie. Kto wie, czy w krajach bałkańskich, Węgrzech czy Ukrainie nie cieszy on się większą estymą niż w Polsce?

Odbiór Angelusa w Polsce to zresztą temat bardzo interesujący, z całą pewnością zasługujący na dłuższe omówienie przy innej okazji. Po pierwsze jest to nagroda spośród wszystkich wyróżnień literackich przyznawanych w Polsce najwyższa pod względem finansowym: laureat czy laureatka otrzymuje 150 tys. zł, autorka bądź autor tłumaczenia 40 tys. zł, a od 2020 każda osoba nominowana uhonorowana jest także wyróżnieniem w kwocie 5 tys. zł. Dodajmy jeszcze do tego Nagrodę im. Natalii Gorbaniewskiej przyznawaną w plebiscycie publiczności, która nie ma co prawda wymiaru czysto finansowego, jednak wiąże się z aż trzymiesięczną rezydencją literacką we Wrocławiu. Po drugie przy całym ciężarze finansowym, jaki z nominacją do Angelusa się wiąże, dochodzi jeszcze inny aspekt: jak dotąd tylko raz przypadł Angelus w udziale autorowi piszącemu po polsku. Tym, który tego dokonał okazał się być Maciej Płaza, laureat z 2018 za powieść „Robinson w Bolechowie”. Było to pewnego rodzaju zaskoczenie, i nie idzie tu o wartość nagrodzonej książki, jej nic nie można odebrać, a o status jakim cieszył się w tamtym momencie Płaza. Skoro przepadały w latach poprzednich książki Olgi Tokarczuk czy Andrzeja Stasiuka, mało kto spodziewał się triumfu autora, którego wg kryteriów np. Nagrody im. Witolda Gombrowicza można było uznać wówczas za debiutanta. Nagroda dla Płazy niezaprzeczalnie przebiła bardzo mocno nadmuchany balon oczekiwań i spekulacji. Wydawać się może, że przynajmniej przez najbliżej 2-3 lata jeszcze nikt nie będzie sprowadzał dyskusji wokół Nagrody wyłącznie do tego, czy otrzyma ją Polak.

To kto zatem otrzyma Angelusa? Dwie ostatnie edycje to dominacja pisarzy z Półwyspu Bałkańskiego – w 2019 wygrał Georgi Gospodinow (Bułgaria), w 2020 wspominany już tutaj Goran Vojnović (Słowenia). W tym roku szanse na to, że Angelus zostanie w Polsce są zachowane (w finale mamy 2 polskojęzyczne książki), jednak na pewno przerwana zostanie passa książek bałkańskich – z tamtego regionu Europy do finału nie trafił nikt. Swoją siłę pokazała za to literatura ukraińska – w finale mamy aż trzy książki naszych wschodnich sąsiadów – co niejako wpisuje się w całą historię nagrody. W końcu to Ukraina wygrywała Angelusa najczęściej, bo aż trzykrotnie (Jurij Andruchowycz – 2006, Oksana Zabużko – 2013, Serhij Żadan – 2015). Z drugiej strony rosyjski pisarz Sergiej Lebiediew znalazł się w finale już po raz trzeci z rzędu, w roku ubiegłym otrzymując Nagrodę publiczności im. Natalii Gorbaniewskiej.

Szukając przymiotnika, którym moglibyśmy określić Nagrodę Silesius, na myśli może przyjść słowo całościowa. I nie idzie tu o nawiązanie do jednej z kategorii Nagrody, lecz o to, w jaki sposób już od swojej pierwszej edycji Silesius spogląda na rodzimą scenę poetycką. Przyznawany w trzech kategoriach – za całokształt twórczości, książkę roku i debiut roku – pozwala zestawić ze sobą rzeczy często nieprzystawalne. W 2008 debiutująca poetka Julia Szychowiak mogła stanąć obok Tadeusza Różewicza, którego dzieło tak przypominane w setną rocznicę jego urodzin, czyni go jednym z największych nie tylko w Polsce. I nikomu ten kontrast nie przeszkadzał. Oto właśnie w Silesiusie idzie, by wokół Nagrody skupić tych, którzy dla poezji zrobili już wiele (poza Różewiczem za całokształt uhonorowani zostali m.in. Stanisław Barańczak, Krystyna Miłobędzka czy Bohdan Zadura), jak i tych, którzy stawiają dopiero swoje pierwsze poetyckie kroki (w 2008 wspomniana Julia Szychowiak, a w następnych latach choćby Tomasz Bąk, Ilona Witkowska czy Radosław Jurczak). 

Jest Wrocławska Nagroda Poetycka Silesius także pretekstem do tego, by o poezji rozmawiać. Większość tych rozmów od 2016 roku ma miejsce podczas Międzynarodowego Festiwalu Poezji Silesius, który tradycyjnie odbywa się w maju. W tym roku z przyczyn pandemicznych po raz drugi wręczenie Nagrody przesunięto na jesień, a Silesius nie tylko niejako łączy się  z Literacką Nagrodą Europy Środkowej Angelus, ale staje się też elementem Bruno Schulz. Festiwalu. Co z tego połączenia wyjdzie przekonacie się 16 października, gdy nie tylko zostaną wręczone statuetki, ale też nominowane i nominowani spotkają się na scenie Klubu Proza, by wymienić się swoimi spostrzeżeniami.

A o czym mogą dyskutować? Kiedy prześledzimy dyskusje, jakie toczą się w środowisku około poetyckim, szybko zorientujemy się, iż żadna inna grupa literacka nie poświęca tyle czasu debatom i sporom dotyczącym nagród, ich wysokości, sposobu finansowania, co właśnie poeci. To nie czas i miejsce na pogłębione analizy na ten temat, ale kilka zdań temu trendowi warto poświęcić. Przypomnijmy chociażby, że od 2020 nominacjom do Silesiusa towarzyszą nagrody w wysokości 5 tys. zł. Czy to dobrze? Jerzy Jarniewicz, laureat Silesiusa, wykładowca akademicki i juror Nagrody Literackiej Gdynia, na krótko po rozdaniu gdyńskich kostek napisał na swoim Facebooku: „W Silesiusie podjęto decyzję przyznawania finansowej gratyfikacji każdemu z nominowanych: laureat dostaje 50 tysięcy, nominowani po pięć. Wątpię jednak, by ten mechanizm rozwiązywał problem. Z dwóch powodów: choć nominowany wyjeżdża z kilkoma tysiącami w jednej kieszeni, w drugiej może nadal wieźć bolesne rozgoryczenie, że to nie jego książkę uhonorowano – tego poczucia zasilone (na jedną dziesiątą gwizdka) konto bankowe nie zlikwiduje”. I nawet jeśli nie kupujemy do końca, że na koniec dnia lepiej czuje się osoba bez 5 tys. zł niż ta z tymi 5 tysiącami w kieszeni, to jest to głos bezsprzecznie wart wysłuchania. Tak samo jak liczne komentarze, które pod wpisem  poety się pojawiły. Był na przykład postulat o zastąpieniu nagród stypendiami.  Ale nie stypendiami przyznawanymi przez kolejne jury, o nie! Owo stypendium powinno być wypłacane wszystkim.  Przypomnijmy w tym miejscu, że do Silesiusa co roku zgłaszanych jest co najmniej 230 książek. Pięćdziesiąt tysięcy podzielić przez dwieście trzydzieści daje nam…

Ale zostawmy już to, i tak za bardzo się rozpisaliśmy.  Zamiast czytać możecie też coś pooglądać, na przykład  na naszym kanale na YouTubie. By być na bieżąco śledźcie też nasze konta w mediach społecznościowych i słuchajcie naszych podcastów na kanale Radio Proza. Sporo się tam jesienią dzieje!

Zespół Wrocławskiego Domu Literatury