Co tu dużo mówić, nie wyrobiliśmy się z przeglądem literackim na początek listopada. Trochę z powodów Angelusa, trochę przez Silesiusa, trochę przez nasze gapiostwo. By sprawę uratować, w tym miesiącu mamy dla Was coś innego. Przywykliśmy do tego, że 11 listopada w Narodowe Święto Niepodległości patrzymy wstecz, wracamy do wydarzeń z naszej historii. My dzisiaj na tę okoliczność publikujemy zdjęcie znajdujące się w archiwum Instytutu Literackiego w Paryżu. Dwóch rozmawiających ze sobą mężczyzn to pisarz i malarz Józef Czapski (wyższy) i gen. Władysław Anders. Fotografię popełniono na Bliskim Wschodzie, możliwe że w Iraku, gdzie przez kilka miesięcy 1943 roku stacjonował 2. Korpus Polski dowodzony właśnie przez gen. Andersa.
I właśnie z uwagi na związki z literaturą, dzisiaj przypominamy 2. Korpus – możliwe że największą uchodźcą armię w historii, która w swoich szeregach miała gro ludzi zasłużonych polskiej literaturze. Wspomnieliśmy już Józefa Czapskiego, autora m.in. „Na nieludzkiej ziemi”, który właśnie w armii Andersa poznał Jerzego Giedroycia. Ten dał nam paryską „Kulturę”, pismo stanowiące po II wojnie światowej literacki azyl dla ludzi pióra, by wymienić chociażby Czesława Miłosza, Witolda Gombrowicza, Jerzego Stempowskiego czy Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Ten ostatni zresztą też był żołnierzem 2. Korpusu, podobnie jak Melchior Wańkowicz, autor omawianego także w szkołach reportażu „Bitwa o Monte Cassino” czy inny reporter Adolf Bocheński, który poległ pod Ankoną w lipcu 1944.
Poza posiadaniem w swoich szeregach ludzi pióra 2. Korpus – co było zasługą gen. Andersa – zapewniał swoim żołnierzom edukację literacką. W tym celu powołano specjalną komórkę, Redakcję Czasopism i Wydawnictw Wojskowych, która odpowiadała za druk czasopism (na czele z „Dziennikiem Żołnierza APW”, „Orłem Białym” czy „Paradą”) oraz publikacje książkowe – wznowienia klasyki (od Mickiewicza, przez Conrada po Kadena-Bandrowskiego), jak i rzeczy nowe (pióra wspomnianych wcześniej m.in. Herlinga-Grudzińskiego, Wańkowicza czy Bocheńskiego).
Dlaczego dzisiaj warto pamiętać o 2. Korpusie gen. Władysława Andersa? Jak wspomnieliśmy, była to armia składająca się z uchodźców, Polaków. Liczyła w szczytowym momencie ponad 115 tys. ludzi, z czego blisko 80 tys. stanowili żołnierze (mężczyźni w sile wieku). Utworzono ją w północnym Iraku, następnie ściągające na Bliski Wchód dziesiątki tysięcy obywateli Polski rozlokowano na obszarze Palestyny, Iranu i Syrii. Było to możliwe, gdyż te kraje rozumiały, w jakiej sytuacji znaleźli się obywatele Polski, że powrót do ojczyzny nie jest możliwy, że zakończy się śmiercią lub niewolą. Warunki formowania 2. Korpusu były trudne (upał za dnia, mróz w nocy), sami żołnierze mówili, że tworzą „armię nędzarzy”, ale dzięki wsparciu obywatelek i obywateli Iraku czy Iranu, mogli liczyć na podstawową pomoc: namioty, jedzenie, lekarstwa. Dzięki temu udało się dokończyć formowanie i szkolenie Korpusu, który w 1944 uczestniczył w kampanii włoskiej, do czego dumnie wracamy, wspominając chociażby Bitwę o Monte Cassino. II Korpus Polski oficjalnie rozwiązano w 1947, ale tak naprawdę od momentu zakończenia działań wojennych osoby go tworzące rozpoczęły kolejną uchodźcą tułaczkę – dla wielu zakończoną w Polsce, ale dziesiątki tysięcy prowadzącą też na emigrację, m.in. do Wielkiej Brytanii, gdzie do śmierci mieszkał chociażby gen. Władysław Anders.